Królowe Kullaberg
Czy czuliście kiedyś podczas uprawiania sportu (jakiegokolwiek), że sam sport jest tylko pretekstem, aby spędzić czas w naturze, w lesie, napawać się pięknem zawilców gajowych czy też świerków pospolitych? Czy czuliście nieodparta chęć zatrzymania zegarka, bo otaczające Was piękno zapierało Wam dech w piersi?
Tak właśnie jest w naszym beznadziejnym przypadku. Kiedy tylko wdrapiemy się na jakąś górę, a przed nami otworzy ramiona niebieski bezmiar, automatycznie, w bezwładnym odruchu naciskamy te wielkie przyciski STOP aby zadumać się, zamyślić i na chwilę odlecieć.
Często żartujemy, że podejmujemy się naszych szaleństw, żeby spędzić dzień na świeżym powietrzu :)
Dlatego biegamy, pokonujemy 150 km na rowerze czy 90 km na biegówkach.
Jest to tylko sposób podróżowania, przemieszczania się poprzez wąskie, leśne ścieżki czy też malownicze wioski. To tak jakby z włączeniem zegarka, automatycznie rozpoczynała się przygoda.
Zawsze towarzyszy nam poczucie, że za rogiem może zdarzyć się nowe, nieznane.
Tym razem, 24 kwietnia, zanurzyłyśmy się w ramiona rezerwatu przyrody Kullaberg, położonego w Skanii, z pięknymi wzgórzami, z których widoki rozciągają się na Öresund i Kattegat.
Tym, którzy lubią trail, Kullaberg kojarzy się z zabójczym biegiem zwanym Kullamannen. Najdłuższa trasa wykańcza nawet najwytrwalszych twardzieli podczas 160 km biegu. Kullamannen odbywa się zazwyczaj późną jesienią, kiedy pada od rana do nocy, wieje, jest zimno, a ciemno robi się już w porze obiadowej.
![]() |
| Upragnione medale Kullamannen! październik 2019 |
| Chwila relaksu w zawilcach... |
W 2020 roku byłyśmy gotowe aby powtórzyć naszą przygodę na wzgórzach Kullaberg, niestety nie było nam dane z powodów znanych wszem i wobec.
Teraz w kwietniu, wiosenną porą, tak po prostu bez zastanowienia postanowiłyśmy zaatakować Kullaberg samotnie, bez zorganizowanego startu i mety, dla przyjemności 👀💪. Kasia i Aga vs. Strefa Śmierci.
![]() |
| W co my się wpakowałyśmy??? październik 2019 |
Rano po tzw. doładowywaczu energii overnight oats, ruszyłysmy w podbój w stronę Mölle, a potem w labirynt rezerwatu, 22 km samej trasy plus niezaplanowane 8 z kwatery do rezerwatu i z powrotem, w sumie 30 km.
Ścieżki wiły się w dół, pod górę, zawracały, przecinały i gubiły w lesie, a my razem z nimi wpadałyśmy raz po raz w sidła Strefy Śmierci.
| Technologia okazuje się pomocna |
Słońce tym razem nas nie zawiodło, a widoki były po prostu prze- prze- przepiękne. Nie czułyśmy, że biegniemy. Biegłyśmy, by radować oko widokami, by cieszyć duszę spokojem natury.
Kąpałyśmy się w zawilcach, rzucałyśmy suchymi liśćmi, siedziałyśmy na kamieniach rozgrzanych przez słońce i zbierałyśmy siły aby przeć na przód. Po 30 km czułyśmy się zmęczone, szczęśliwe jak Królowe Kullaberg, Królowe Życia.
Czy można biegać i się świetnie bawić? Czy można biegać i podziwiać i zwiedzać?
Oczywiście, taki jest właśnie nasz pomysł na bieganie.
---------------------




Komentarze
Prześlij komentarz